Z wielkim hukiem zadebiutował następca LaFerrari – model F80. Choć to hybryda, tym razem nie znajdziemy tutaj silnika V12. Napęd zapewnia 3-litrowy silnik V6 o imponującej mocy 900 KM, wspomagany przez dwa silniki elektryczne o mocy 300 KM, umieszczone przy przedniej osi. Cały układ rozwija oszałamiające 1200 KM, co oznacza wzrost o 237 KM w porównaniu z LaFerrari. Warto podkreślić, że inżynierowie Ferrari wycisnęli aż 300 KM z każdego litra pojemności silnika spalinowego.
Kiedy Infiniti zaprezentowało swój najmocniejszy silnik w historii – 3-litrowe V6 o mocy 405 KM, nikt nie miał zastrzeżeń. Gdy BMW pokazało M3 CS z 3-litrowym V6 o mocy 553 KM, również nikt nie podniósł tematu. Teraz Ferrari wprowadza model z 900-konnym 3.0 V6 i… znów nikt nie będzie kwestionował, jak udało się uzyskać taką moc z tak małej jednostki. A potem ci sami „eksperci” narzekają na 155-konne, litrowe silniki w lekkich modelach jak Puma czy Focus. I to mimo faktu, że te auta korzystają z technologii miękkiej hybrydy. Warto dodać, że Ferrari także jest hybrydą, choć jego akumulator o pojemności zaledwie 2,3 kWh nie pozwala na jazdę wyłącznie na silniku elektrycznym.
Dlaczego o tym wspominam na samym wstępie? Bo dziś pojemność silnika nie jest już wyznacznikiem osiągów. Idealnym przykładem jest właśnie to Ferrari, którego 3-litrowy silnik jest mniejszy niż jednostka w rodzinnej Maździe CX-80, mającej 3,3 litra. Technologia poszła tak do przodu, że nawet z 1,6-litrowego silnika V6 inżynierowie Mercedes-AMG potrafili wydobyć aż 563 KM.
Ferrari F80 to piekielnie szybka hybryda
Choć F80 przybrało na wadze w porównaniu do LaFerrari i waży 1525 kg, to nadal jest niesamowicie szybkie. Na przykład Porsche Taycan Turbo GT nie ma z nim żadnych szans – Ferrari przyspiesza do 200 km/h w zaledwie 5,75 sekundy, podczas gdy najmocniejszy elektryk Porsche osiąga ten wynik w 6,4 sekundy. To daje do myślenia.
Co prawda, Porsche z pakietem Weissach jest nieco szybsze w sprincie do 100 km/h, osiągając czas około 1,9 sekundy (w katalogach podają 2,2 s), podczas gdy F80 potrzebuje 2,15 sekundy. Jednak różnica jest minimalna. Prędkość maksymalna F80 wynosi 350 km/h.
Aby okiełznać taką moc, inżynierowie Ferrari musieli dopracować układ hamulcowy. Zastosowano hamulce węglowo-ceramiczne z tarczami o średnicy 408 mm z przodu i 390 mm z tyłu, opracowane we współpracy z Brembo. Choć hamulce Brembo w modelach Cupry mają problemy z odprowadzaniem ciepła, Ferrari zapewnia, że w F80 wydajność jest aż o 300% lepsza w porównaniu do hamulców LaFerrari.
Co ciekawe, Ferrari postanowiło uniezależnić się od zewnętrznych dostawców i produkuje własne silniki elektryczne. Mogliby je taniej zlecić do produkcji w Chinach bez utraty jakości, ale postawili na własną technologię. Każdy silnik elektryczny waży zaledwie 12,9 kg.
Tona docisku przy 250 km/h
Ferrari F80 to prawdziwe arcydzieło inżynierii. Przy prędkości 250 km/h generuje aż 460 kg docisku z przodu i 590 kg z tyłu, co daje łącznie ponad tonę siły przyciskającej samochód do drogi. Podobne wartości może w przyszłości osiągać Porsche 911 GT3 RS z pakietem Manthey.
Niestety, konstrukcja F80 nie pozwoliła na standardowy bagażnik. Za kierowcą znajduje się jedynie niewielka przestrzeń o pojemności 35 litrów. Jednak właściciel takiego auta raczej nie przejmuje się takimi detalami — po prostu wyśle bagaż oddzielnym transportem do miejsca docelowego.
Ile kosztuje nowe Ferrari F80?
Na wstępie warto zaznaczyć, że nawet jeśli cena wydaje Ci się przesadzona, to wszystkie egzemplarze Ferrari F80 zostały już sprzedane. A było ich niemało, bo aż 799 – znacznie więcej niż w przypadku LaFerrari, którego wyprodukowano 499 sztuk. Każdy z nabywców musiał wyłożyć 3,6 mln euro we Włoszech, z VAT, co przekłada się na około 16 milionów złotych.
Oczywiście planowane są kolejne wersje, w tym Aperta, ale znając realia, nieoficjalna lista oczekujących jest już zapewne zapełniona. Łącznie F80 pojawi się w większej liczbie egzemplarzy niż LaFerrari, jednak zdobycie go będzie niezwykle trudne. Ferrari celowo zaoferowało więcej sztuk, tłumacząc to w prosty sposób: „Ludzie są coraz bogatsi, więc chcemy rozczarować mniej klientów”. Brawo.
Koniec z fabryczną nawigacją w Ferrari. System nie będzie dostępny nawet za dopłatą