Dlaczego za 1,5 roku rozważysz zakup elektryka? Nie mam co do tego wątpliwości

Samochody elektryczne w Polsce to kontrowersyjny temat. Jedni je uwielbiają, inni są im przeciwni. Choć każdy ma swoje uzasadnione powody, wkrótce wszyscy przynajmniej rozważą zakup elektryka. Dlaczego? Ze względu na coraz niższe ceny tych pojazdów. Koszt produkcji akumulatorów spada drastycznie.

Samochody elektryczne jeszcze są za drogie

Co powstrzymuje klientów przed zakupem samochodu elektrycznego? Głównie cena. Elektryczne modele są po prostu zbyt drogie. Będąc absolutnie szczerym – z całym szacunkiem dla Fiata – kto chciałby zainwestować przynajmniej 130 tys. zł w elektryczną „pięćsetkę”?

Volkswagen ID.7 - ładowanie / Szwajcaria
Volkswagen ID.7 – ładowanie / Szwajcaria

Problem nie tkwi również w zasięgu. Nowe modele elektryczne zapewniają kilkusetkilometrowe odległości na jednym ładowaniu oraz bardzo szybkie uzupełnianie energii (nawet w 30 minut). W Polsce przybywa stacji ładowania, jak grzybów po deszczu. Jeszcze 5-6 lat temu sytuacja wyglądała ubogo, a dziś ładowarki są rozmieszczone tak gęsto, że pozwalają na dotarcie do celu nawet na rezerwie w przypadku awarii jednej z nich. Udowodniłem też, że da się szybko jeździć samochodem elektrycznym podczas wyprawy Fordem Explorerem do Kolonii. Ci, którzy narzekają na zasięg i czas ładowania, po prostu nie mieli jeszcze realnej styczności z tymi pojazdami. Owszem, kolejki przy ładowarkach się zdarzają, ale spróbuj zjechać na stację paliw w letni weekend przy autostradzie!

Nie chodzi także o wyposażenie ani o komfort jazdy. Elektryki są zazwyczaj lepiej wyposażone niż ich spalinowe odpowiedniki. Jazda samochodem elektrycznym nie jest już męką, jak miało to miejsce kilka lat temu. Nie trzeba już rezygnować z klimatyzacji, by zwiększyć zasięg – to nie przynosi już wymiernych korzyści. Elektryfikacja rozwija się tak szybko, że parametry obowiązujące w zeszłym roku są już nieaktualne. Tesla potrafi z niewielkiej baterii stworzyć model, który przejedzie ponad 700 km bez ładowania. Volkswagen z kolei udowodnił, że przejechanie 100 km modelem ID.7 (większym niż Phaeton) może kosztować zaledwie 10 zł, jeśli ładujemy prąd z gniazdka w domu.

Barierą ciągle jest cena, ale to się zmieni

Z najnowszego raportu Goldman Sachs wynika, że do 2026 roku ceny akumulatorów spadną o połowę w porównaniu do ubiegłorocznych stawek. Nie jest tajemnicą, że bateria stanowi najdroższą część samochodu elektrycznego.

W 2022 roku średnia cena akumulatora wynosiła 153 dolary za 1 kWh, a w 2023 roku spadła do 149 dolarów za kWh. W 2024 roku obniżki przyspieszyły, osiągając już 111 dolarów za kWh. Oznacza to, że w miarę wzrostu popularności aut elektrycznych ich cena będzie malała. W 2026 roku koszt 1 kWh baterii ma wynosić 80 dolarów, co stanowi spadek o 50% w porównaniu do obecnych wartości. Warto dodać, że od 2008 roku nastąpił ogromny spadek cen. Rok 2026 to nieodległa perspektywa – to zaledwie niecałe 1,5 roku. Tesla już obniżyła cenę Modelu 3 poniżej 190 tys. zł.

Obniżki cen są niezbędne, jeśli Europa zamierza osiągnąć swoje cele. Gdy ceny samochodów elektrycznych będą porównywalne, a nawet niższe niż ich spalinowych odpowiedników, prędzej czy później każdy zacznie rozważać zakup elektryka. To najlepsza droga – nie przymuszać, lecz oferować dobry produkt w atrakcyjnej cenie.

Nie należy jednak zapominać, że samochody spalinowe także nie będą już tańsze. Od przyszłego roku UE zacznie karać producentów za emisję CO2, a limity są naprawdę restrykcyjne. Producenci będą zmuszeni do wprowadzenia pojazdów całkowicie zelektryfikowanych lub hybryd typu plug-in. Będą musieli przerzucić te kary na klientów, co oznacza, że ci zapłacą więcej. A chińska alternatywa? To już nie jest takie pewne, zwłaszcza że UE zamierza ustalić ceny minimalne.