Panda od zawsze cieszyła się bardzo dobrą sprzedażą. Produkowany od 1980 roku model doczekał się trzech generacji, a najnowsza, czwarta, nie nosi już nazwy „Panda”, lecz „Grande Panda”. Produkcja miała ruszyć w październiku tego roku, jednak nasze źródła z Serbii, gdzie znajduje się fabryka Fiata, informują o planach przesunięcia jej startu – być może nawet o kilka miesięcy. Wszystko wskazuje na to, że producent sam nie jest pewny sukcesu nowego modelu. I to nie jego wina.
Fiat Grande Panda to 100% elektryk
Panda zyskała uznanie głównie dzięki ponadczasowej stylistyce przypominającej SUV-a. Nikomu nigdy nie przeszkadzały niskolitrażowe silniki, które choć nie generują wielkich mocy, oferują bardzo dobrą ekonomię i niską awaryjność. Dzięki temu przez lata Panda stała się marką samą w sobie. We Włoszech do dziś można spotkać 40-letnie egzemplarze pierwszej generacji na drogach.
Grande Panda to jednak zupełnie inna historia – nowy model będzie w pełni elektryczny. A jak wiemy, aktualnie sprzedaż elektryków szoruje po dnie. Fiat przekonał się o tym bardzo boleśnie przy wprowadzaniu do sprzedaży modelu Abarth 500 E, który nie zdobył popularności, nawet w rodzimym kraju. Małe miejskie auta z realnym zasięgiem 200-250 km na jednym ładowaniu po prostu nie przekonują klientów. Dodatkowo, elektryki Fiata są bardzo drogo wyceniane. Mała elektryczna „pięćsetka” kosztuje co najmniej 130 tys. złotych.
Fiat najwyraźniej przemyślał strategię
Wprowadzanie kolejnego małego elektryka do produkcji przed zimą mogłoby okazać się ryzykowne, jedynie zapełniając place niesprzedanymi autami. Dlatego, mimo że inauguracja i próbna produkcja już się odbyły, pełne uruchomienie linii produkcyjnej Grande Pandy odbędzie się najwcześniej pod koniec roku, a niektóre źródła mówią nawet o marcu 2025 roku.
100 milionów euro na nową baterię. Fiat wydaje pieniądze, żeby elektryki były tańsze
Oficjalnie Fiat nie podał przyczyny opóźnienia, ale wszyscy wiemy, że sprzedaż europejskich elektryków jest na bardzo niskim poziomie. Fiat nie widzi sensu spieszyć się, skoro inne modele elektryczne wciąż nie znajdują swoich właścicieli. Przykładem może być elektryczny Jeep Avenger – w wersji spalinowej sprzedaje się doskonale, ale elektryka mało kto chce. Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę różnicę w cenie obu wersji, która wynosi ponad 60 tys. złotych.
Wraz z opóźnieniem produkcji elektrycznej Pandy, opóźni się również start produkcji jej wersji hybrydowej.
Co i za ile oferuje elektryczna Grande Panda?
Włosi zdecydowanie poprawili się w tej kwestii. Tym razem samochód wyposażono w dość duży akumulator, jak na jego gabaryty – 44 kWh powinno wystarczyć na przejechanie minimum 300 kilometrów, a w warunkach miejskich nawet do 400 kilometrów. Moc ładowania także jest solidna, wynosi 100 kW. Cenowo też ma być lepiej. Bratni model Grande Pandy, Citroen E-C3, został w Polsce wyceniony na 107 950 złotych, więc włoska propozycja będzie kosztowała podobnie. Cena wersji hybrydowej nie powinna natomiast przekroczyć 75 tys. złotych.
Tak czy inaczej, żyjemy w czasach chaosu spowodowanego m.in. przez instytucje unijne, w których nawet dawni liderzy motoryzacji tracą wiarę co do sensu wprowadzania nowych modeli, mimo że teoretycznie powinni mieć pewność co do ich sukcesu. Elektryki nie sprzedają się tak, jak oczekiwano, a producenci z tej niepewności stają przed trudnym zadaniem. Nikt nie wie, co zdecydują rządzący – może się okazać, że zakaz produkcji elektryków zostanie odłożony lub nawet całkowicie odwołany. Z drugiej strony, od przyszłego roku produkcja samochodów spalinowych, prowadzi do przekroczenia norm emisji spalin. Każdy błąd może okazać się bardzo kosztowny, dlatego decyzje są teraz podejmowane z niezwykłą ostrożnością. Przykładem jest Volkswagen, który produkuje kilka modeli elektrycznych, będących naprawdę solidnymi pojazdami. Mimo to, firma zmaga się z poważnymi problemami finansowymi, co zmusza ją do rozważenia zamknięcia kilku fabryk.