To trudny czas dla Volkswagena. Niemiecka marka poważnie rozważa zamknięcie kilku fabryk w swoim kraju, co jest sytuacją bezprecedensową zarówno w naszej historii, jak i w historii naszych rodziców. Główne problemy wynikają z procesu elektryfikacji, który umożliwił wejście na rynek nowym graczom, zwłaszcza producentom z Chin. Mimo to Volkswagen, wprowadzając model ID.7, udowodnił, że doskonale radzi sobie również w tej dziedzinie. ID.7 to prawdziwe arcydzieło – samochód elektryczny, który nie męczy nawet na długich trasach. Przejechałem nim 3500 km w 6 dni. Głównie po niemieckich autostradach.
To najlepszy elektryk do podróżowania
Przetestowałem wiele samochodów elektrycznych, ale żaden nie zaskoczył mnie tak pozytywnie, jak Volkswagen ID.7 Pro. To niezwykle komfortowy samochód, który wygodnie pomieści zarówno pięciu dorosłych pasażerów, jak i cały bagaż, a przy tym zużywa zaskakująco mało energii. Jak mało? Poniżej załączam zdjęcie z przejazdu 156 kilometrów po szwajcarskich drogach, zgodnie z przepisami. Średnie zużycie energii wyniosło jedynie 12,3 kWh. W praktyce oznacza to, że przy baterii 77 kWh (82 kWh brutto) samochód jest w stanie pokonać ponad 600 kilometrów bez potrzeby ładowania. Co więcej, pełne naładowanie tej baterii na niemieckiej ładowarce Tesli kosztuje około 161 złotych!
Oczywiście, zużycie energii na autostradach wygląda inaczej. Ja na niemieckich odcinkach nie szczędziłem gazu, osiągając prędkości rzędu 180 km/h na fragmentach bez ograniczeń. I co? Nawet wtedy średnie zużycie nie przekroczyło 25 kWh, co oznacza, że można bez problemu przejechać około 300 kilometrów przy maksymalnie dynamicznej jeździe. A to wszystko przy ładowaniu baterii w przedziale 15-80%. Ładowanie powyżej 80% traci sens, ponieważ zajmuje znacznie więcej czasu. Nie musisz się też obawiać, że gdy zobaczysz 0% na wskaźniku akumulatora, nie dotrzesz do ładowarki. Auto bez problemu pokona jeszcze kilkanaście kilometrów, o czym miałem okazję się przekonać.
ID.7 zdecydowanie nie można nazwać wolnym. Testowany egzemplarz, wyposażony w silnik o mocy 286 KM, przyspiesza do 100 km/h w zaledwie 6,5 sekundy. Jak na tak dużą limuzynę, takie osiągi są wręcz więcej niż potrzebne.
A co z ładowaniem? Też nie ma powodów do narzekań. Przy maksymalnej mocy ładowania 175 kW można naładować baterię od 10% do 80% w zaledwie 28 minut. To możliwe dzięki zaawansowanemu systemowi, który podgrzewa baterię przed ładowaniem, aby zapewnić maksymalną moc. Warunek? Trzeba korzystać z fabrycznej nawigacji, która optymalizuje ten proces.
Kluczem do sukcesu jest nadwozie inne niż SUV
Nie spodziewałem się, że jazda elektrykiem tak szybko stanie się przyjemna. Skoda Enyaq już była udanym modelem, ale ID.7 to prawdziwe mistrzostwo. Ten duży sedan ma wyjątkowo niski opór aerodynamiczny dzięki klasycznej linii nadwozia, co sprawia, że nawet przy prędkości 180 km/h odpuszczenie pedału gazu nie powoduje natychmiastowego spowolnienia. Samochód dosłownie przecina powietrze, wykorzystując fizykę na swoją korzyść, aby maksymalnie zwiększyć zasięg.
Wniosek? Jeśli szukasz elektryka na długie dystanse, nie skupiaj się na SUV-ach. Wybierz limuzynę o niskim oporze powietrza – zapewni ona większy zasięg i ostatecznie będzie tańsza w eksploatacji.
Co więcej, Volkswagen wprowadził do oferty wersję z większym akumulatorem o pojemności 86 kWh netto, która zapewnia średnio o 70 km większy zasięg. Tę baterię znajdziemy również w sportowej wersji GTX o mocy 340 KM.
Volkswagen ID.7 oficjalnie. To nowy “elektryczny Passat”. Ma napęd na tył i zasięg 700 km (wideo)