Nad europejskimi producentami motoryzacyjnymi zbierają się ciemne chmury. Jak wiadomo, od przyszłego roku wejdą w życie nowe, bardziej rygorystyczne normy emisji spalin. W praktyce ich spełnienie będzie niemal niemożliwe bez szerokiej gamy modeli elektrycznych. Nawet Toyota, która od lat promuje hybrydy, nie spełnia tych wymagań, przekraczając normy średnio o 11 g/km CO2. Mimo to Unia Europejska nie zamierza opóźniać wprowadzenia tych restrykcyjnych przepisów.
Już jest ciężko
Giganci tacy jak Stellantis i Volkswagen znajdują się w poważnych tarapatach. Volkswagen po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat rozważa nawet zamknięcie zakładów w Niemczech. Jednak unijni urzędnicy wydają się tym nie przejmować i „dołożą do pieca”.
Najważniejsza funkcja Tesli nie dla nas. Unia niszczy marzenia właścicieli elektryków
Stowarzyszenie europejskich producentów samochodów (ACEA) apeluje do Unii Europejskiej o przesunięcie wprowadzenia nowych norm emisji CO2 o dwa lata. W przeciwnym razie największym producentom grożą wysokie kary za przekroczenie dopuszczalnych limitów już od stycznia 2025 roku. Według szacunków, kary mogą przynieść Unii nawet 13 miliardów euro rocznie tylko z tytułu aut osobowych. Przypomnijmy, że za każdy gram emisji CO2 powyżej 94 g/km Unia nałoży karę w wysokości 95 euro.
Cło na elektryki z Chin może spowodować napływ hybryd plug-in z zasięgiem do 2000 km
Dostosowanie pojazdów do nowych norm jest w praktyce niemal niemożliwe. Wielu ekspertów przewiduje, że dla wielu producentów lepszym rozwiązaniem może być czasowe wstrzymanie masowej produkcji. Szacuje się, że mogłoby to oznaczać rezygnację z produkcji około 2 milionów samochodów.
Co na to Unia Europejska?
Urzędników Unii Europejskiej nie poruszają problemy europejskich producentów. Twierdzą, że „mieli oni wystarczająco dużo czasu” na przygotowanie się do nowych norm emisji. Tymczasem żaden z producentów nie spodziewał się, że te przepisy faktycznie wejdą w życie w 2025 roku.
Argumenty producentów, że nie chcieli produkować wyłącznie samochodów elektrycznych, ponieważ konsumenci ich nie chcą, nie znajdują uznania. Nie pomagają również wycofanie dopłat do elektryków, zerwane łańcuchy dostaw czy wzrost cen energii. Sprzedaż aut elektrycznych drastycznie spada na całym świecie. W obliczu spadającej sprzedaży producenci, zgodnie z logiką, kontynuowali produkcję również samochodów spalinowych. Jednak Unia Europejska wydaje się nie interesować kondycją finansową koncernów i konsekwentnie lobbuje za samochodami w pełni elektrycznymi. Warto dodać, że od 2025 roku nawet hybrydy plug-in będą oceniane według bardziej rygorystycznych kryteriów.
Wszystko to może prowadzić do sytuacji, w której w najbliższych latach europejski rynek motoryzacyjny zostanie zdominowany przez chińskie marki, które są na tyle silne finansowo, że mogą sobie pozwolić nawet na płacenie 100% ceł.
Źródło: Automotive News, Bloomberg