Elektryczny Hyundai Kona nigdy nie zdobył większej popularności wśród polskich klientów, co wcale nie dziwi, zważywszy na to, że na rynku jest wiele lepszych samochodów elektrycznych. Jednak sytuację całkowicie zmienia obecny rabat na ten model, wynoszący aż 35 tys. zł, co obniża cenę do 143 900 zł. Jeśli dodatkowo skorzystasz z maksymalnej dopłaty w ramach programu „Mój elektryk”, możesz nabyć ten samochód za niecałe 117 tys. zł. W tej kwocie trudno znaleźć auto elektryczne z lepszym stosunkiem ceny do jakości.
Kona EV to całkiem spory samochód elektryczny
Hyundai Kona to dość przestronny elektryk, o długości 4,35 m, który pomieści pięciu dorosłych pasażerów i 466 litrów bagażu. To sporo, zwłaszcza że np. większe MG HS oferuje o 3 litry mniejszy bagażnik. Podczas krótkiej przejażdżki zwróciłem uwagę na solidną jakość wykończenia wnętrza. Hyundai naprawdę zna się na montażu, co sprawia, że samochód robi wrażenie dobrze zbudowanego.
Obecna cena promocyjna wynosi 143 900 zł, podczas gdy jeszcze niedawno za ten model trzeba było zapłacić co najmniej 184 900 zł. W tej cenie Hyundai oferuje wersję Smart z baterią o pojemności 49 kWh i zasięgiem 380 km według norm WLTP. Jeśli to dla kogoś za mało, dostępny jest również wydajniejszy wariant z akumulatorem 65 kWh, wyceniony na 174 900 zł (przeceniony z 215 900 zł).
Istotnym aspektem w przypadku Kony jest moc ładowania. W podstawowej wersji wynosi ona zaledwie 75 kW, natomiast model z większym akumulatorem oferuje ładowanie o mocy 105 kW. Jeśli planujesz częstsze dłuższe podróże, powinieneś dopłacić do wersji z większym akumulatorem. Oszczędzisz w ten sposób sporo czasu przy ładowarkach.
Elektryczna Kona Smart ma komplet systemów bezpieczeństwa, z wyjątkiem asystenta unikania kolizji podczas cofania. Moim zdaniem to zaleta, ponieważ ten system nie zawsze działa poprawnie i potrafi zaskoczyć nagłym hamowaniem. Wyposażenie obejmuje również pełne oświetlenie LED (drogie w naprawie), podgrzewane fotele, skórzaną kierownicę, kamerę cofania oraz 12,3-calowy ekran wyświetlacza zegarów. W standardzie nie ma pompy ciepła, ale można ją dokupić za 2500 zł, co jest opcją „must have”.
Co oferuje konkurencja?
Najpoważniejszym, choć znacznie droższym rywalem Kony jest Volvo EX30. W podstawowej wersji za 176 990 zł oferuje większą moc – 272 KM w porównaniu do 136 KM w Konie – oraz szybsze ładowanie z mocą 130 kW. Testowaliśmy w redakcji Volvo EX30 na trasie do Włoch, pokonując prawie 4000 km, i samochód spisał się świetnie.
Innym wartym rozważenia konkurentem mogłaby być Kia e-Niro, chociaż moim zdaniem jest mniej atrakcyjna wizualnie. Ma identyczne parametry jak Kona EV – 204 KM i baterię 65 kWh. Niestety, Kia nadal wycenia ten model na 198 900 zł, mimo że wygląda gorzej i jest ogólnie starszym pojazdem.
Wkrótce jednak pojawi się nowy model Kii, EV3, który będzie lepszy pod każdym względem. Kto wie, może również pod względem ceny stanie się poważnym konkurentem dla Kony. W Niemczech EV3 zostało wycenione na 41 900 euro, co w przeliczeniu na naszą walutę daje około 175 tys. zł. W tej cenie oferuje większy akumulator o pojemności aż 82 kWh, który pozwala przejechać do 605 km bez ładowania.
Kia EV3 nie jest jednak jeszcze dostępna w sprzedaży, więc na chwilę obecną zakup elektrycznej Kony wydaje się najbardziej opłacalną opcją. Oczywiście pod warunkiem, że nie bierzemy pod uwagę licznych chińskich samochodów elektrycznych, takich jak MG4.
Czy warto dopłacać za drogi automat w Fordzie Puma? W ten sposób zaoszczędzisz aż 6 tys. zł