Logo skorpiona kojarzy się miłośnikom motoryzacji przede wszystkim z jedną włoską marką – Abarth. Żółto-czerwony emblemat od wielu lat zdobi usportowione modele Fiata, które zdobyły spore grono fanów. Czy najnowszy Abarth 500e Turismo również odniesie sukces? Czy debiut pierwszego w pełni elektrycznego modelu w ofercie tego producenta został ciepło przyjęty przez klientów? Niestety, nie. Statystyki sprzedaży z pierwszych dwóch miesięcy są rozczarowujące nawet we Włoszech, a problem nie tkwi w tym, że jest to samochód elektryczny.
Na test tego samochodu czekałem dość długo. To zdecydowanie jeden z najbardziej pechowych modeli, którymi miałem okazję pojeździć w 2024 roku. Termin testu kilkukrotnie był przekładany, gdyż tuż przed moimi użyczeniami okazywało się, że z autem jest coś nie tak. Były to zarówno zdarzenia losowe, jak chociażby przebita opona i brak dostępności nowej gumy, ale również pojawiały się awarie mechaniczne. Na szczęście, w końcu udało się zgrać termin i wsiadłem za kierownicę niebieskiego egzemplarza Abartha 500e Turismo.
Elektryczny Abarth 500e nie zawodzi. Zaskakujące wyniki w próbach sprawnościowych
Niebieski lakier o nazwie Poison prezentuje się naprawdę świetnie i mocno przyciąga uwagę przechodniów i innych kierowców. Pod względem stylistycznym nowy Abarth 500e Turismo trafia w moje gusta i faktycznie może się podobać. Nie da się go też pomylić z żadnym innym samochodem, każdy będzie wiedział, że jest to popularna Pięćsetka i to w tej bardziej zadziornej wersji. W kilku miejscach na karoserii, oraz chociażby na felgach znajdziesz charakterystyczne logo skorpiona, a na przednim zderzaku i klapie bagażnika duży napis ABARTH.
Abarth 500e. Elektryk, który brzmi jak spalinówka
Modele tej marki kojarzone są przez miłośników motoryzacji z charakterystycznym dźwiękiem 4-cylindrowej jednostki napędowej. Producent oferował kilka rodzajów układów wydechowych i niektóre z nich brzmiały naprawdę rasowo. Pomyślisz pewnie, że skoro mamy teraz do czynienia z wersją w pełni elektryczną, to kierowca nie będzie już mógł cieszyć się dźwiękiem wydobywającym się z końcówek wydechu. Otóż Włosi pomyśleli również o tym i zastosowali tutaj dość ciekawy patent, który w pewnym stopniu miałby zadowolić klientów.
Inżynierowie umieścili pod tylnym zderzakiem głośnik, który emituje dźwięk przypominający brzmienie spalinowego silnika. Nie jest to rozwiązanie idealne i u niektórych może wywołać uśmiech na twarzy, ale trzeba Włochom pogratulować inwencji twórczej. Co ciekawe, nawet gdy wciskasz gaz na postoju, to z głośnika dobiega dźwięk silnika wkręcającego się na obroty. Niektóre osoby, które zauważą zielone tablice rejestracyjne na samochodzie wydającym takie odgłosy, mogą się później długo zastanawiać o co tutaj tak naprawdę chodzi.
Nowy Abarth 500e udaje, że jest spalinówką. “To najgłośniejszy wóz elektryczny na rynku” (wideo)
Jest jednak kilka problemów związanych z tym systemem emitowania dźwięku. Jeśli zdecydujesz się wybrać w trasę i rozpędzisz się powiedzmy do 120 km/h, jednostajne brzmienie bardzo szybko zacznie Cię irytować. Owszem, głośnik można wyłączyć, ale… jedynie na postoju! Musisz więc znaleźć najbliższy MOP czy stację benzynową i dopiero wtedy jesteś w stanie coś z tym zrobić. Kolejny problem to samo umiejscowienie tej opcji w menu. Trochę musiałem poklikać w komputerze pokładowym, zanim ją znalazłem. Otóż wystarczy na ekranie zegarów wybrać pozycję „Wyświetlacz” (bardzo logiczne, prawda?), następnie „Funkcje elektryczne” i dopiero tam znajdziesz belkę z napisem „Zewnętrzny dźwięk”. Byłoby znacznie prościej wyciągnąć to na osobny przycisk fizyczny, lub chociażby pozwolić kierowcy na włączanie i wyłączanie opcji podczas jazdy.
Dynamiczne poruszanie się w mieście z włączonym głośnikiem może przynosić trochę frajdy, ale w trasie nie byłem w stanie przejechać więcej niż 10 kilometrów. Na szczęście, raczej niewielu właścicieli będzie się zapuszczało Abarthem 500e na długie wycieczki. Mam tu na myśli oczywiście ograniczony zasięg.
Zużycie energii i osiągi
Włoski elektryk jest pojazdem przeznaczonym głównie do miasta. Niewielkie rozmiary wymusiły montaż stosunkowo małego akumulatora NMC, którego pojemność netto wynosi 37,3 kWh. Maksymalna moc, z jaką możemy ładować baterię, to 85 kW. Oznacza to, że w idealnych warunkach postoisz przy ładowarce 35 minut aby uzupełnić stan baterii od 0 do 80 procent.
Jeśli chodzi o zużycie podczas jazdy, w mieście udało mi się osiągnąć wynik 15 kWh/100 km. Daje to nam zasięg na poziomie około 240 kilometrów. W trasie, podczas jazdy ze średnią prędkością 120 km/h Abarth 500e zużywa 18 kWh/100 kilometrów, a rozpędzając się do 140 km/h będą to 22 kWh/100 km. Zasięg na ekspresówce to zatem 200 kilometrów, a na autostradzie 160 kilometrów.
Na komfort podróżowania nie można narzekać. Kubełkowe fotele obszyte skórą i alcantarą nie są uciążliwe w trasie, a podczas dynamicznego pokonywania zakrętów nieźle trzymają nasze ciało. Dorośli raczej nie będą zachwyceni z jazdy na tylnej kanapie, ale awaryjnie możesz tam kogoś przewieźć. Warto jednak pamiętać o ładowności 385 kilogramów.
Skoro już mowa o kilogramach, Abarth 500e legitymuje się wagą 1410 kilogramów (DIN). To około 300 kilogramów więcej niż poprzednik w spalinowej odmianie. Poruszanie tej masy jest zadaniem silnika elektrycznego, który umieszczony jest pomiędzy przednimi kołami. Kierowca ma do dyspozycji 155 koni mechanicznych oraz 235 niutonometrów, więc są to raczej standardowe parametry jak dla Abartha. Producent deklaruje przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwające równe 7 sekund i prędkość maksymalną ograniczoną elektronicznie do 155 km/h. Nie są to kosmiczne osiągi, do których coraz częściej przyzwyczajają nas auta elektryczne, ale są one zdecydowanie wystarczające.
Abarth 500e prowadzi się nieco inaczej niż jego spalinowy odpowiednik. Układ kierowniczy jest minimalnie mniej precyzyjny i działa nieco lżej, a dodatkowa masa sprawia, że samochód jest wręcz przyssany do asfaltu. Z jednej strony jest to bardzo pozytywne, ale z drugiej nie pozwala na pewną zabawę za kółkiem. Mam tu na myśli zarzucanie tylną osią podczas pokonywania zakrętów. Kierowca może wybrać jeden z trzech trybów jazdy, w tym ten najbardziej sportowy Track, w którym system kontroli trakcji jest uśpiony.
Jak wygląda wnętrze?
Wsiadając do środka można poczuć sportowy charakter. Głównie za sprawą dość dużej ilości alcantary, którą znajdziesz nie tylko na fotelach, ale również na kierownicy czy desce rozdzielczej. Dodatkowo pojawiają się żółto-niebieskie przeszycia i efektownie wyglądające przetłoczenia czy nacięcia. Owszem, znajdziesz tu również sporo elementów wykonanych z twardego plastiku, ale nie są one nieprzyjemne w dotyku.
Szukając praktycznych rozwiązań można tu wyliczyć zaledwie kilka schowków, jeden uchwyt na kubki (umieszczony bardzo niewygodnie, niemal przy podłodze) oraz półkę na smartfona z ładowarką indukcyjną. Jest tu na szczęście sporo fizycznych przycisków, w tym sterujących klimatyzacją – to się ceni!
Ile kosztuje Abarth 500e Turismo? Oto powód jego niepowodzenia
Ceni się też niestety sam samochód. Kwota, jaką trzeba zostawić w salonie za nowy egzemplarz Abartha 500e jest naprawdę wysoka. Jeśli w ogóle myślisz o wejściu w posiadanie takiego modelu musisz się liczyć z wydatkiem 188 900 złotych brutto. Auto w wersji wyposażenia Turismo, czyli taki jaki miałem okazję testować, to już 208 900 złotych brutto. Różnica w cenie to 20 000 złotych. Dostajesz za to w zamian między innymi sportowe fotele obszyte alcantarą, 18-calowe felgi, kamerę cofania, system bezkluczykowy czy generator dźwięku.
W kabinie znajdziesz też system audio JBL Premium, który spisuje się naprawdę nieźle. W cenie jest również szklany dach, którego niestety nie da się otworzyć. Możesz go jedynie przysłonić roletą. Cennik obejmuje również Abartha 500e Cabrio, gdzie za opcję otwieranego dachu trzeba dopłacić 11 000 złotych brutto. Decydując się na wersję Turismo możesz więc wybrać jedynie dodatkowo kolor nadwozia w cenie 3000 lub 5000 złotych brutto. W standardzie otrzymujesz białe nadwozie.
Tak jak wspominałem na początku artykułu, nawet na rodzimym rynku nowy Abarth 500e nie cieszy się dużym zainteresowaniem. Moim zdaniem nie sam fakt, że mamy do czynienia z elektrykiem jest głównym powodem takiego stanu rzeczy, a jednak właśnie jego wysoka cena. Ponad 200 000 złotych za malutki samochód do miasta nie brzmi dobrze. Trzeba być wielkim fanem marki, nie podchodzić sceptycznie do bezemisyjnych samochodów i mieć duży garaż żeby się skusić na taką ofertę. Abarth 500e zdecydowanie nie jest wyborem na jedyny samochód w rodzinie.
Łącznie przejechałem małym elektrycznym Abarthem prawie 1100 kilometrów i średnie zużycie na tym dystansie wyniosło 16.8 kWh/100 km. Był to oczywiście cykl mieszany, w którym około 700 kilometrów pokonałem w trasie po drogach ekspresowych.