W aktualnych czasach samochody naszpikowane są elektroniką jak nigdy dotąd. W pojazdach znajdziesz mnóstwo systemów, które wspomagają kierowcę i zwiększają bezpieczeństwo jazdy. Jednym z najczęściej stosowanych układów jest asystent monitorujący martwe pole, czyli tak zwany BLIS. Jak on działa i czy faktycznie spełnia swoje zadanie?
Skąd nazwa BLIS i kto wymyślił ten system?
BLIS jest skrótem od angielskiego określenia BLind Spot Information System, co można przetłumaczyć jako system monitorujący martwe pole. Jest to obszar wokół samochodu, z którego obserwacją kierowca może mieć pewne kłopoty. Widoczność ograniczają nam chociażby słupki A, B i C oraz inne elementy konstrukcyjne pojazdu. Niestety osoba za kierownicą często po prostu nie widzi, nawet przy poprawnie ustawionych lusterkach, że zbliża się do niej inny pojazd.
Rozwiązaniem tego problemu miał być właśnie system BLIS, który zaprezentowano po raz pierwszy w 2001 roku, czyli zaledwie 23 lata temu. Właśnie wtedy swoim osiągnięciem pochwaliło się Volvo, które pokazało światu koncepcyjny model SCC. Do seryjnie produkowanego pojazdu BLIS trafił 2 lata później, w 2003 roku i jako pierwsi skorzystali z niego klienci decydujący się na zakup SUV-a Volvo XC90.
Co ciekawe, do Japonii system monitorowania martwego pola trafił stosunkowo późno. Dopiero w 2008 roku został on wprowadzony przez Mazdę do modelu CX-9. Początkowo układ zwiększający bezpieczeństwo pojawiał się jedynie w samochodach klasy premium. Z czasem zaczęto go stosować również w znacznie tańszych modelach. Dzisiaj można powiedzieć, że jest on już niemal standardem.
Jak BLIS monitoruje co dzieje się w martwym polu?
W zależności od samochodu, BLIS wykorzystuje czujniki, radary, a nawet kamery rozmieszczone w aucie. Dzięki temu system rozpoznaje zbliżające się do nas od tyłu pojazdy i jest w stanie ostrzec kierowcę przed wykonaniem manewru. Najczęściej osoba za kółkiem zobaczy po prostu rozświetloną dodatkową diodę umieszczoną w lusterku lub na słupku A wewnątrz auta.
Jeśli kierowca zignoruje ostrzeżenie i pomimo tego będzie chciał wykonać manewr, na przykład zmiany pasa ruchu, system podejmie kolejne działania. W wielu przypadkach kończy się na sygnale dźwiękowym lub wibracji na kierownicy. Są również auta, które potrafią zainterweniować bardziej stanowczo i nawet skorygować nasz tor jazdy skręcając lekko kołami w odpowiednią stronę.
Posiadacze starszych samochodów mogą doposażyć swoje auta w tego typu udogodnienie. Na rynku dostępne są specjalne zestawy do samodzielnego montażu. Koszt ich zakupu, w zależności od wersji, wynosi od kilkuset do nawet 1500 złotych. Warto jednak upewnić się, że zamontowanie takiego systemu zostało wykonane poprawnie i nie należy polegać wyłącznie na jego wskazaniach. W aucie zawsze trzeba mieć oczy dookoła głowy.