Żeby wywołać poruszenie i zdobyć wyświetlenia w mediach społecznościowych ludzie potrafią zrobić różne rzeczy. Właściciele sportowych samochodów często wpadają na dziwne pomysły.
No bo jaki mógł być inny cel wjechania Lamborghini Aventadorem SVJ w miejsce, które zobaczysz na załączonym nagraniu wideo? Zrobiono to tylko i wyłącznie dla „kliknięć”.
Właściciel włoskiego supersamochodu postanowił udowodnić, że auto radzi sobie świetnie w błocie. W końcu producent zastosował w nim napęd na cztery koła! To już prawie jak terenówka.
W komorze silnika pracuje wolnossąca, 6.5 litrowa jednostka V12. Wersja SVJ legitymuje się mocą 770 koni mechanicznych oraz momentem obrotowym wynoszącym 720 niutonometrów.
Czas przyspieszenia od 0 do 100 km/h wynosi tutaj 2,8 sekundy. Oczywiście mowa o suchym i przyczepnym asfalcie, a nie grząskim błocie, takim z jakim auto miało do czynienia podczas nagrania.
> To już naprawdę ostatni Aventador. Możesz go kupić na licytacji. Gratis otrzymasz NFT (wideo)
No i po co kupować Urusa, skoro również Aventador, i to w jednym z najbardziej sportowych wariantów, radzi sobie w takich warunkach świetnie? No chyba nie ma to sensu.
Wyświetl ten post na Instagramie