Chciał zaoszczędzić i wygrywać wyścigi. Camaro stanęło do walki z Huracanem EVO (wideo)

Porównywanie ze sobą aut, które na pierwszy rzut oka są zupełnie różne to chyba jedna z najciekawszych dziedzin dziennikarstwa motoryzacyjnego. W tym przypadku mamy do czynienia z włosko-amerykańskim pojedynkiem.

Na starcie do wyścigu stanęło Lamborghini Huracan EVO napędzane wolnossącym silnikiem V10 o pojemności 5.2 litra. Generuje on 640 koni mechanicznych i 600 niutonometrów momentu obrotowego. Dzięki napędowi na cztery koła Lambo jest w stanie przyspieszyć do 100 km/h w 2,9 sekundy i rozpędzić się aż do 325 km/h.

Lamborghini przetransportowało nerkę dla chorego w 2 godziny. Huracan pokonał 500 kilometrów w 120 minut

W czarnym narożniku pojawił się Amerykanin pod postacią tylnonapędowego Chevroleta Camaro ZL1. To najmocniejsza (oprócz The Exorcist), odmiana dostępna na rynku z 8 cylindrowym silnikiem o pojemności 6.2 litra wspomaganym przez kompresor. Taki układ generuje moc 659 koni mechanicznych i moment obrotowy wynoszący 881 niutonometrów. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 3,6 sekundy, a prędkość maksymalna to 318 km/h.

Mamy więc dwa auta o różnym rodzaju napędu, podobnej mocy i zupełnie różnej cenie. Za nowego Huracana EVO trzeba w salonie zostawić około miliona złotych. Natomiast sprowadzenie z zagranicy Camaro ZL1 to koszt czterokrotnie niższy. Czy jest sens dokładać do włoskiego supersamochodu?

To Lamborghini brzmi jak bolid F1. Ludzie na ulicach myślą, że jedzie Robert Kubica (wideo)

Przekonał się o tym Patryk Mikiciuk w swoim autorskim programie „Klasyka Patryka Mikiciuka”.