Suzuki ma ostatnio bardzo poważny problem z modelem Jimny. Mała terenówka emituje zbyt dużo CO2, aby sprostać nowym europejskim przepisom dotyczącym emisji spalin. Ten prosty i bardzo skuteczny samochód terenowy może utrzymać się w przyszłym roku tylko dzięki luce w prawie.
Nie wchodząc zbyt głęboko w szczegóły, od 2021 roku przepisy unijne w sprawie emisji spalin będą jeszcze bardziej drastyczne. Producenci muszą utrzymać pewną średnią CO2 dla całej floty. I choć silnik Jimny o pojemności 1.5 l nie jest duży ani mocny, to emituje zaskakująco wysoki poziom CO2 (154 g/km lub 170 g/km CO2). Konsekwencją nowych przepisów, których perspektywą jest wycofanie Suzuki Jimny z salonów, są jeszcze większe kolejki na Jimny’ego. Już teraz klienci muszą czekać ponad rok na swój samochód.
Zobacz również
Ten 215-konny rodzinny SUV plasuje się dziś w okolicach „średniej ceny nowego auta”. Efektowny lakier podbija rachunek o 6000 zł
Choć słynie z niezawodności, u dilerów nadal stoją nówki z 2024 roku. Niższa cena 98 900 zł ma to zmienić
Kosztuje 111 400 zł i można się w niej przespać. Uterenowiona japońska hybryda spala tylko 3,6 litraJest wyjście
Suzuki ma jedno sensowne wyjście, aby utrzymać model w europejskich salonach sprzedaży. Japończycy muszą potraktować Jimny’ego jako model użytkowy, a tym samym dostosować samochód pod normy obowiązujące pojazdy użytkowe (usunąć tylną kanapę, powiększyć bagażnik). Pojazdy użytkowe w Europie muszą spełniać inne normy emisji spalin, a Jimny w tym przypadku mieści się w zakładanych ograniczeniach od 2021 roku. W niektórych krajach kierowcy zyskają dodatkową korzyść dzięki spadkowi cen spowodowanemu zmianą klasyfikacji samochodu.
Innym wyjściem włodarzy Suzuki jest wprowadzenie do oferty ekologicznego silnika. Takie posunięcie byłoby równoznaczne z utraceniem wspaniałego spartańskiego charakteru auta i jest raczej mało prawdopodobne.



