„Witajcie hybrydy. Żegnajcie diesle.” Oto hasło reklamowe, które Toyota używa do promocji modeli hybrydowych. Slogan ma zachęcić potencjalnych klientów do sięgnięcia po jeszcze ekonomiczniejsze i bardziej ekologiczne samochody, jakimi są hybrydy. Nasz redakcyjny parking gościł jednego z przedstawicieli tej grupy – nowego Lexusa IS300h.
Nie jest to byle jaki samochód. Lexus IS300h wygląda obłędnie. Dotychczas stylistyka Lexusów była stonowana, mało przebojowa, niechwytająca za serce. Nowy IS przy pierwszym spotkaniu zaszył się gdzieś głęboko wewnątrz mnie, podobnie jak LFA. Szczególnie w wersji F-Sport nowy Lexus IS powoduje szybsze bicie serca.
Nasz egzemplarz jest nieco bardziej stonowany, ale i tak charakteryzuje się jednym z najciekawszych elementów stylistycznych, czyli ciekawie zaprojektowanymi reflektorami. Umieszczenie LED’ów jako oddzielnej listwy okazało się strzałem w dziesiątkę. Wywierają niesamowite wrażenie, zresztą podobnie jak pozostała część nadwozia.
Wewnątrz mamy już do czynienia z klasycznym Lexusem, czyli świetnej jakości materiały i ergonomia na najwyższym poziomie. I tu również znajdujemy podobieństwo do supersportowego LFA. Oryginalnym rozwiązaniem jest ustawianie temperatury w samochodzie. Mamy dwa paski na konsoli centralnej z grotami w dwóch kolorach – niebieskim i czerwonym. W zależności, w którą stronę będziemy przesuwać palec po pasku, tak będzie nam się zmieniać temperatura.
Na dużą pochwałę zasługują także niezwykle wygodne fotele, świetnie wyprofilowana kierownica i konsola środkowa. Obsługa przeróżnych funkcji jest w rzeczywistości bardzo prosta, choć jeśli mam być szczery, przydałby się tutaj bardziej nowoczesny i nieco szybszy system infotainment. Poza tym ergonomia stoi na najwyższym poziomie, a według mojej subiektywnej opinii, wnętrze nowego IS-a jest jednym z najlepiej wyglądających.
Kiedy już skończyłem bawić się ustawianiem temperatury i zachwycać się „innością” tego samochodu, przyszedł czas, żeby sprawdzić właściwości jezdne. Z początku nie wiedziałem jak postrzegać Lexusa. Najpierw podchodziłem ze sporym dystansem, bo wiele nie oczekiwałem, ale z każdym kolejnym kilometrem na mojej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech. Jako, że testowy egzemplarz był wyposażony w zmienne fazy nastawienia zawieszenia/układu kierowniczego i pracy silnika, mogłem dostosowywać jego pracę pod moje aktualne preferencje. W ustawieniu ECO układ nie stawia większych oporów, natomiast po ustawieniu trybu SPORT Lexus prowadzi się jak duży gokart. Zawieszenie wybiera wszelkie dziury naprawdę dobrze. Musielibyśmy wjechać w faktycznie dużą nierówność, żeby ją odczuć wewnątrz.
Wyposażenie hybrydy w sztuczny dźwięk V8’mki jest cwanym pomysłem, choć z drugiej strony jest to pewnego rodzaju oszustwo. Za pomocą pokrętła nad lewym kolanem ustawiamy intensywność generowania brzmienia. Oczywiście najlepiej pozostawić go na największej wartości. Inżynierowie z Japonii musieli poświęcić dużo czasu nad tym rozwiązaniem. Warto wspomnieć, że sztuczny dźwięk V8 jest generowany tylko w trybie SPORT.
Nawet zmiany biegów są tutaj imitowane w sposób komputerowy, ale nienaganny. Gdy delikatniej operujemy gazem skrzynia okazuje się ona niebywale komfortowa, natomiast podczas szybszej jazdy, przekładnia momentalnie reaguje na zmiany biegów (łopatki). W rzeczywistości mamy tutaj zastosowaną skrzynię bezstopniową CVT z funkcją tzw. „wirtualnych biegów”.
Silnik posiada dobrą dynamikę. Do prędkości 140-150 km/h każdorazowe wciśnięcie pedału gazu powoduje posłuszne zwiększenie prędkości bez zbędnego opóźnienia. Warto jednak dodać, że prędkość maksymalna została elektronicznie ograniczona do 200 km/h.
Biorąc pod uwagę, że jest to samochód ukierunkowany na ekologię, to jestem pod wrażeniem elastyczności. Jeżeli tego typu samochód z silnikiem benzynowym potrafi spalić około 5 litrów to sami przyznacie, że jest to świetny wynik!
Bez cienia wątpliwości po tygodniu stwierdzam, że jest to moja ulubiona hybryda. Po pierwsze, niesamowity wygląd. Po drugie, napędzana jest tutaj tylna oś i wystarczy niewielka ilość piasku, żeby tył chciał uciekać na boki. Ceny nowego IS 300h zaczynają się od 139 900 złotych. Jest to dość duża kwota, ale nie przesadzona. W zamian otrzymujecie luksusowe wnętrze, najnowszą technologię, niepowtarzalną stylistykę, no i… Lexusa.
Na plus:
+ stylistyka
+ jeszcze raz stylistyka
+ komfort jazdy
+ jakość wnętrza
+ hybryda, którą chce się jeździć
Na minus:
– bezstopniowa skrzynia biegów
– nieco przestarzały infotainment
Lexus IS300h
Dane Techniczne:
Napęd
Rodzaj silnika: wolnossące R4, benzyna + elektryczny
Pojemność: 2493 cm3
Oś napędzana: RWD
Moc maksymalna: benzynowy 181 KM przy 6000 obr./min. + elektryczny 143 KM = 223 KM razem
Maks. moment obr.: benzynowy 215 Nm, elektryczny 300 Nm
Skrzynia biegów: automatyczna, bezstopniowa E-CVT
Nadwozie
Długość / Szerokość / Wysokość: 4665 /1810 /1430 mm
Pojemność bagażnika w litrach: 450 l
Masa własna: 1620 kg
Rozstaw osi: 2800 mm
Dane eksploatacyjne (test)
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h: 8,3 s
Prędkość maksymalna: 200 km/h
Zużycie paliwa – trasa: 5,2l l/100km
Zużycie paliwa – miasto: 6l/100km
Zużycie paliwa – cykl mieszany: 5,8l/100km
Pojemność zbiornika paliwa: 66 litrów
Emisja CO2 [g/km]: 99
Cena podstawowa – od 139 900 zł
Cena testowanego egzemplarza – ok. 226 300 zł