Kobieta w: Suzuki Swift 1.2 VVT A/T 94 KM [test]

Suzuki Swift – miejskie auto kompaktowe. Dzięki swoim wymiarom 390/170/150cm już pierwszego dnia otrzymało ode mnie przydomek „Szkraba”. Swift – z angielskiego „szybki, prędki”. Czy aby na pewno?

Znów się do Was zalotnie uśmiecham, jak na kobietę przystało. Tym razem zza szyby niebieskiego cukiereczka. Nikogo nie dziwi fakt, że za kierownicą siedzi reprezentantka płci żeńskiej. Swift na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie auta kobiecego i nie jest to wrażenie mylne. Jest zgrabny, ma dopracowane i wygłaskane linie. Samochód typowo miejski, a jednak sportowe kształty nadają mu charakteru. Naprawdę na plus. I jeszcze ten kolor… Gdy wsiadam, czar pryska. Wnętrze jest bardzo proste, na każdy Twój ruch Swift odpowiada odgłosem twardego plastiku. Niezbyt przyjemne, szczególnie o 7 rano. Ta prostota może mieć jednak swoje zalety. Na pewno nie zgubimy się w Szkrabie, przede wszystkim dlatego, że producenci ułatwili nam jego obsługę. Nie spotkamy tu tak popularnego już multimedialnego wyświetlacza, a jedynie klasyczny czarno-biały ekran z guzikami, którymi bawiliśmy się w pierwszym samochodzie naszych rodziców x lat temu. Jest ich sporo, jednak bez przesady, wszystko ma swoją funkcję. Prosto i czytelnie.

Suzuki Swift interior

Uchwyt na kawę, cudnie. Szkoda, że już dla przyjaciółki zabrakło. No i gdzie ten podłokietnik, który doceniamy przy każdej dłuższej podróży? Drobnostki, a jednak odczuwam je już przy pierwszej jeździe, taka jestem wygodnicka 🙂

Ruszam. O nie, brak automatycznego włącznika świateł. No, to zapewne najem się wstydu, jak kierowcy z przeciwka będą migać mi długimi światłami. Typowa kobieta, pomyślą. Całe szczęście automatyczna skrzynia biegów mówi mi, że może być to miła przejażdżka. Pierwszy manewr kierownicą i pojawia się uśmiech na twarzy. Jaka poręczna, jaka sprytna, jaka dopasowana! Kierowanie Swiftem będzie tylko przyjemnością. Pierwszy policjant, zwalniam jak mogę, a mimo to zahaczam zderzakiem. Przód jest bardzo niski, przy każdym kolejnym utrudnieniu na drodze czy nawet przy zjeździe do garażu muszę być czujna i ostrożna. Od razu wyobrażam sobie minę chłopaka jak słyszy ten odgłos szorowania w moim wykonaniu – podświadomie zwalniam niemal do zera. Zawieszenie jest twarde, dobrze trzyma się drogi. Dodajmy tę poręczną kierownicę i po raz kolejny przekonuję się, że krótki Japończyk to bardzo zwinny towarzysz na co dzień. Jadę dwupasmówką, odrobinę przyspieszam, ale zamiast listy przebojów słyszę szum. Wiatr na zewnątrz daje się we znaki wewnątrz. Uspokajam, całe szczęście to kwestia przyzwyczajenia.
Zatrzymujemy się na światłach. Czerwone, koledzy z lewego pasa uśmiechają się do nas. Odwzajemniamy, myśląc w duchu: „no, to zaraz im pokażemy”. Cóż, rozczarowanie. Ruszając jako ostatnie spod świateł, pozostało nam się z siebie uśmiać. Swifcik ruszył ospale. Wyraźnie potrzebował wciśnięcia gazu do końca i czasu na wejście na wyższe obroty. Dzięki temu udaje się dogonić chłopaków. No to pa!

Suzuki Swift 1.2

Cieszę się, że mamy przed sobą kawałek drogi, odkrywam kolejne opcje, którymi rozpieszcza nas Swift. Na fotelach siedzi się bardzo wygodnie. Są odpowiednio miękkie i pozwalają się w sobie zatopić – idealne na odprężenie po ciężkim dniu! Rozglądam się po wnętrzu kątem oka i z pomocą koleżanki doliczamy się 7 poduszek powietrznych, obie przytakujemy z aprobatą. Spoglądam na licznik spalania i zaczynam czuć się dumną, 7-dniową właścicielką Szkraba. Moja kieszeń jest szczęśliwa.

Docieramy w końcu do centrum handlowego. Mimo braku czujników parkowania, cały manewr zajmuje mi 3 sekundy. Jak dobrze, Szkrabie, żeś taki mały i zgrabny! Rozczarowuję się trochę po powrocie z zakupów. Pojemność bagażnika 211 litrów nie zachwyca, ale nie spodziewałam się więcej po aucie takich gabarytów. Sytuację pogarsza jednak strasznie wysoki próg załadunkowy, co to za pomysł! Ciężkie siatki z zakupami wydają się jeszcze cięższe, kiedy za każdym razem muszę je wysoko podnosić. Patrząc jednak okiem sportowca –to dobre ćwiczenie na biceps. Punkt widzenia zależy od nastawienia 🙂

Suzuki Swift 1.2 VVT

Podsumowując. Auto rewelacyjnie sprawdzi się w rękach singielki, młodej dziewczyny, albo dorosłej kobiety, która dawno wyprawiła dzieci z domu i nie musi już wozić obszernych tornistrów. Jest ładne, świetnie sprawdzi się jako auto typowo miejskie. Parkowanie w galeriach handlowych w soboty przestanie być koszmarem. Porównując cenę Swifta z autami o podobnych gabarytach, jest ona naprawdę korzystna. Gadżeciarstwo nie jest jego mocną stroną, ale po siedmiu dniach jazdy muszę przyznać, że rozstanie ze Szkrabem było bolesne. Dzięki swojej miejskiej funkcjonalności, to niezastąpiony przyjaciel kobiety, nie mam wątpliwości.

Dane Techniczne:
Napęd
Rodzaj silnika: benzynowy R4
Pojemność: 1242 cm3
Oś napędzana: przednia
Moc maksymalna: 94 KM / 6000 rpm
Maks. moment Obr: 118 Nm / 4800 rpm
Skrzynia biegów: 4-biegowa półautomatyczna z nadbiegiem
Nadwozie
Długość / Szerokość / Wysokość: 3850/1695/1510 mm
Rozstaw osi: 2430 mm
Pojemność bagażnika w litrach: 211 / 892
Masa własna: 990 kg
Dane eksploatacyjne producenta (test)
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h: 13.5 s
Prędkość maksymalna: 160 km/h
Zużycie paliwa – trasa: 4.9 l/100km
Zużycie paliwa – miasto: 6.8 l/100km (7.5)
Zużycie paliwa – cykl mieszany: 5.6 l/100km
Pojemność zbiornika paliwa: 42 litry
Emisja CO2 [g/km]: 129

Cena podstawowej wersji – 46 900 zł
Cena testowanego egzemplarza – 56 600 zł