Ekologia i ekolodzy. Te słowa to jedne z najczęściej ostatnio słyszanych. Właściwie wszystko kręci się wokół nich – zakaz sprzedaży żarówek 100W i 75W, blokowanie różnych inwestycji i wiele, wiele innych, tworzenie czasem absurdalnych norm mówiących jak mamy żyć.
Wszystko pięknie. Chodzi przecież o to, aby nasze dzieci w przyszłości (a nawet teraźniejszości) nie wracały do domu z „czymś” czarnym na ubraniu, żebyśmy mieli gdzie z nimi pojechać na wakacje – wypocząć, pooddychać świeżym powietrzem. Oczywistością jest to, że takie coś popieram. W zasadzie wszystkie starania naukowców, aby wszystko, co się rusza lub nie, było zielone, są całkiem interesujące. Jest to w pewnym stopniu także czynnik napędzający technologię. To jednak zbliża do pewnej dziedziny, na którą jestem wrażliwy – motoryzacji.
Jest jedną z tych wspanialszych, która niektórych zadziwia, zachwyca i mogą pisać, myśleć o niej dnie i noce. Oprócz wzdychania nad samymi autami, istnieje też takie pojęcie jak radość z prowadzenia – obce ekologom. Szansą na odebranie jej części, będzie wprowadzenie z dniem 1 stycznia 2011 nowej normy Euro 5, określającej dopuszczalne zanieczyszczenie spalin. Efektem tego przepisu będzie wycofanie z produkcji niektórych modeli samochodów. Temat nie byłby wart poruszania, gdyby chodziło o to, że z rynku zniknie np. corsa czy inne auto nagminnie używane przez handlowców. Przyjemność z jazdy jest jedynie taka, że nie mokniemy podczas stania w korku. Przez normę Euro 5 wstrzymana została produkcja paru naprawdę ciekawych samochodów. Pozwólcie, że przybliżę parę z nich.
Odpowiedź na zarzuty „blogsilnika” – kliknij tutaj.
1. Nieprzebłagana strata (dla mnie największa) – Mazda RX-8. To jedno z najbardziej wyjątkowych aut na świecie. Nie dość, ze niesamowicie piękne i rozpoznawalne to jeszcze innowacyjne. RX-8 była jednym z pierwszych aut z tylnymi drzwiami otwieranym przeciwnie do kierunku jazdy i bezsprzecznie pierwszym czterodrzwiowym coupe. Gdyby jednak cała magia leżała jedynie w wyglądzie, to uwierzcie, że nie wspominałbym teraz o nim, zalany łzami. Nasza wspaniała Japonka posiadała silnik Wankla, którego serce oparte było na kształcie trójkąta i wirujących tłokach. Jasne, że nie był to najoszczędniejszy i najtańszy w obsłudze motor, ale za to jedyny w swoim rodzaju – z silnika o pojemności 1.3L wyciskano aż 192KM i 231KM! Do tego dochodziła jazda. Mazda była niezmiernie posłuszna i łatwa do opanowania. Kiedy wpadało się w mocniejszy, kontrolowany poślizg, RX-8 z łagodnością informowała nas, kiedy jesteśmy trochę za daleko. Nie odgryzała ręki za każdym razem, kiedy chcieliśmy wejść na wysokie obroty – a było, co zwiedzać. 11 000rpm to wynik porównywalny z motocyklami. Mimo swojej przewidywalności, Mazda RX-8 to niebanalne auto. Japoński producent poinformował jednak o rozpoczęciu prac nad modelem RX-9. Ja uważam, że to już nie będzie to samo, co właśnie żegnamy ze łzą w oku.
2. Jeśli ktoś chciał mieć naprawdę mocne, niemieckie kombi wybór był prosty – Audi RS6. 5-litrowe BiTurbo o mocy 580KM napędzało auto, w które mogliśmy spokojnie spakować się z całą rodziną i ruszyć w Alpy. Poruszając temat właśnie tego kierunku, chyba każdemu, kto oglądał Top Gear, przychodzi na myśl wyprawa Hammonda właśnie tam. Jego radość i podziw dla tego auta podczas kręcenia się po gęstych serpentynach była nie do opisania. Ten ponad 2 tonowy samochód przyspieszał do setki w 4,6s, co dawało doznania nie do opisania podczas właśnie takich wypraw. Czekamy więc z niecierpliwością na następcę. Trudno mu będzie sprostać naszym oczekiwaniom ze względu na tak wysoko postawioną poprzeczkę przez poprzednika.
3. Kolejną ofiarą jest Ford Focus. Oczywiście nie zwykły, ale wersja ST. Ford zaprezentował go w 2005 roku. Gorętsza wersja rodzinnego auta wyposażona została w 2.5L, 5 cylindrowy silnik o mocy 225KM. Piękno tego auta polegało na dwóch rzeczach. Pierwszą z nich było to, że po wejściu do auta nadal czuliśmy się jak w normalnym, „cywilnym” samochodzie. Wciąż mieliśmy możliwość zamówienia wersji 5-cio drzwiowej, klimatyzacji, zestawu grającego. Jednak jak przyciskaliśmy pedał gazu, odzywał się wspaniały warkot i dreszcz emocji przeszywał nasze ciało czyniąc samo przyspieszanie jeszcze bardziej ekscytujące. Drugą rzeczą było prowadzenie. Przyczepność tego auta była prawie nieograniczona. Focus świetnie radził sobie z przeniesieniem tak ogromnej mocy na przednią oś. Chyba każdy fan ciekawszych wyczynów widział film pokazujący jak Jeremy Clarkson ujeżdżał pomarańczową wersję MK2 na torze, który można powiedzieć, znajdował się właściwie pod wodą. Gaz, nagły skręt, a auto wspaniale skręca podnosząc jedynie radośnie tylne koło. Nie jest to możne najistotniejsza zaleta podczas kupowania samochodu, ale takie zachowanie świadczy o klasie. Będę tęsknić.
4. Wartym wspomnienia samochodem jest również BMW M5 ze wspaniałym V10. Ten sedan rozwijał moc 507KM, a moment obrotowy wynosił 520Nm. To wartości rzadko spotykane dla takiego typu auta. Tak mocne M5, było symbolem tych, którzy nie chcieli zerwać z posiadaniem samochodu bardziej rodzinnego , a przy okazji chcieli mieć poczucie ogromnej mocy pod prawą nogą. Nie był to najdyskretniejszy samochód – obok głębokiego dźwięku wychodzącego z czterech ogromnych wydechów nie dało się przejść obojętnie. Miejmy nadzieję, że następca przynajmniej dorówna swojemu poprzednikowi.
5. Po 1 stycznia 2011 pożegnamy się też z Alfą Romeo Brera. Konkretniej to pomachamy na do widzenia jednej wersji silnikowej – V6 o mocy 260KM. Pojemność 3.2 nie była gwarantem najlepszej ekonomii, ale znowu – przecież nie o to w tych autach chodzi. Odgłos widlastego, sześciocylindrowego silnika w połączeniu z niezmiernie piękną linią wprawiał nie jednego (i nie jedną!) w zachwyt. To typowe auto dla włoskiego playboya sunącego wolno nocą wzdłuż brzegu zatoki w malowniczym, włoskim Portofino.
6. Volkswagen Touareg wyposażony w widlasty dziesięciocylindrowy diesel. Nie kochaliśmy go za jego przeogromne zużycie paliwa czy urodę. Patrząc do tyłu widzieliśmy niewiele przez jego zdecydowanie za małą tylną szybę. W naszej pamięci wyrył się jednak, jako komik śmiejący się ze wszystkich i wszystkiego. Jego silnik dysponował nieziemsko dużym momentem obrotowym wynoszącym aż 750Nm. Taka wartość pozwalała przeciągnąć nawet Boeinga 747! Nowy Touareg spoważnieje. Wspaniałe V10 zostanie zastąpione przez mniejsze V8. Część z was powie, że to przecież nie tak wielka różnica. Rzeczywiście – macie rację. Jednak będzie brakowało tej swojego rodzaju drwiny.
7. Ferrari też chyba wchłonęło w swoje szeregi jakiegoś ekologa, który podpowiadał im, że Enzo powinno zostać przerobione na coś bardziej ekologicznego. A przecież było to zawsze jedno z obłędnych marzeń każdego małego chłopca. To bohater plakatów wieszanych nad łóżkami. Również u starszych wywoływał swojego rodzaju kryzys kiedy się go widziało. Jego kształty było trudno pomylić z czymkolwiek innym. Porażający ryk V12 podczas przejazdu ulicą mógł starszych przyprawić o zawał serca. I w tym momencie Ferrari chce powiedzieć, że następca będzie po cichutku przemykać się? Premierę zaplanowano na 2012 rok.
Ci, którzy posiadają, chociaż jedno z tych aut, mogą nazywać się wielkimi szczęściarzami. Drodzy ekolodzy – jeśli odbieracie nam przyjemność z jazdy po pięknych autostradach ze względu na jakąś głupotę, to zostawcie nam, chociaż radość z prowadzenia tych absolutnie nieprzyjaznych środowisku aut!