Volvo V40 Cross Country Summum T5 AWD. Test

Ostatnio szwedzki producent skupia się na modernizacji oferowanej gamy modelowej. I może jeśli chodzi o wprowadzone już nowości, czyli XC90, S90 i V90, słowo „modernizacja” jest zbyt słabym określeniem, o tyle w przypadku V40 możemy mówić o faceliftingu.

W przedniej części nadwozia poprawiono trochę wygląd zderzaka, powiększono nieco grill, i przede wszystkim zamontowano nowe reflektory LED, które wzorem nawiązują do wspomnianych wyżej zupełnie nowych Volvo. Do oferty wprowadzono kilka nowych lakierów oraz wzorów felg. I na tym zmiany wizualne się kończą. Przyznajcie jednak, że na pierwszy rzut oka, sama wymiana reflektorów wyszła bardzo na plus.

Więcej zmieniło się „pod skórą”. Kierowca może teraz skorzystać z aplikacji mobilnej Volvo On Call, gdzie będzie w stanie między innymi upewnić się czy zamknął samochód, na jak długo wystarczy paliwa, zlokalizować położenie pojazdu czy chociażby uruchomić ogrzewanie postojowe.

Do tego za pomocą bluetooth, WiFi, albo po prostu osobnej karty SIM możemy na pokładzie mieć własny hotspot i korzystać z różnych usług internetowych. Na liście opcji pojawił się także adaptacyjny tempomat, a pod maską można zamontować jeden z silników z serii Drive-E.

W naszym przypadku pod maską znalazła się najmocniejsza oferowana jednostka, oznaczona symbolem T5. 4-cylindrowy motor o pojemności 2 litrów. Generuje on 245 KM i 350 Nm. Moment obrotowy dostępny jest juz od 1500 obrotów. Silnik ten spięto z 8-stopniową automatyczną przekładnią Geartronic, która zmienia biegi bezszelestnie i bardzo płynnie. Owszem, nie ma ona tak świetnego czasu reakcji na nasze polecenia jak skrzynie dwusprzęgłowe, ale za to zapewnia mnóstwo komfortu.

Tak mocny silnik pozwala na przyspieszenie do 100 km/h w 6,1 sekundy. Jak na miejski crossover jest więc bardzo szybko. Spalanie jakie udało mi się uzyskać to niecałe 8 litrów w trasie, i nieco ponad 10 w mieście. Muszę jednak przyznać, że nie starałem się o uzyskanie jak najlepszego wyniku, z uwagi na to, że samochód wręcz zachęca do dynamicznej jazdy. Mogę więc śmiało stwierdzić, że przy odrobinie chęci uzyskanie wyników deklarowanych przez producenta (5,2 w trasie i 8,5 w mieście) jest jak najbardziej możliwe.

Dzięki napędowi na obie osie Volvo V40 CrossCountry T5 z wielką ochotą pokonuje zakręty, zarówno na asfalcie, jak i poza nim. Pomaga mu w tym również dość sztywno zestrojone zawieszenie. Ale nie martwcie się, wewnątrz zdecydowanie nie brakuje komfortu podczas podróżowania.

Volvo jak zawsze ma się czym pochwalić również w kwestii bezpieczeństwa. Siedem poduszek powietrznych, system SIPS, który zapobiega skutkom kolizji bocznych, WHIPS zabezpieczający nas przed urazami kręgosłupa szyjnego, szyby boczne z powłoką hydrofobową, asystent pasa ruchu, system City Safety… mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Ale nawet jeśli nie znacie tej listy na pamięć, i tak już tylko po samym wejściu do samochodu poczujecie się po prostu bezpiecznie.

Ile to wszystko kosztuje? Najtańsza odmiana Volvo V40 Cross Country w wersji wyposażenia Kinetic z silnikiem T3 (2.0 152 KM) kosztuje 107,600 zł. Auto w wersji Summum z silnikiem T5 AWD to wydatek 155,000 zł. Nasz egzemplarz doposażony w kilka dodatków wyceniono na niecałe 199 tysięcy złotych. Można jeszcze „poprawić” ten wynik dokupując między innymi szyberdach, elektrycznie sterowane fotele, ogrzewanie postojowe czy podgrzewaną tylną kanapę.

Cena jest może i dosyć wysoka, ale w zamian otrzymujemy bardzo bezpieczny samochód o świetnych osiągach i wspaniałym wyglądzie. Jeśli do końca nie zależy nam na każdym dodatkowym centymetrze wnętrza, a mamy ochotę na szybkie i ciekawe auto, Volvo V40 CrossCountry T5 AWD będzie wyborem, którego nie będziemy żałować.