Renault Laguna Grandtour. Coś więcej niż rodzinne kombi

Omijając pewne, w zasadzie nieistotne szczegóły, Renault Lagunę Grandtour otrzymałem na parę dni w iście ekspresowym tempie i niespodziewanym momencie. Do dziś jestem wdzięczny, że nie było to różowe Twingo, które z resztą mijałem odbierając czerwoną Lagunę. Darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy, ale litości – jestem facetem, a nie wytworem facetopodobnym.
Stoję więc przed karawanem z kartą w ręku. Określam tak właściwie każde kombi, z którym mam do czynienia. Takie słowo z moich ust (spod moich palców) to nie ujma, ale podziw dla ich pojemności.

Laguna w wersji z rodzinnym bagażnikiem do małych nie należy. Należy za to do aut, które można określić mianem po prostu ładnych. Stonowane, eleganckie linie, bez niepotrzebnych udziwnień. Idealne auto dla osób, które nie chcą się specjalnie wyróżniać. Z resztą trudno to robić mając rodzinne kombi.

Bose Edition

Z wyglądem zewnętrznym już się zaznajomiliśmy. Czas na zajęcie miejsca za kierownicą. Testowa Laguna to edycja Bose, więc w zasadzie pierwsze, na co zwróciłem uwagę to nagłośnienie tejże firmy. Miałem podobne również w Maździe MX-5, którą ujeżdżałem jakiś czas temu i muszę powiedzieć, że ta firma po prostu trzyma poziom. Dźwięk jest czysty, subwoofer daje dobre niskie tony, a całość brzmi naprawdę godnie. Z przyjemnością odkręcasz potencjometr od głośności. Pierwsze kilometry upłynęły jednak na kręceniu gałką od zmiany stacji. Co za mądry człowiek uznał, że ta największa na panelu nie reguluje głośności? Robimy to mniejszą z lewej strony (mały update: jak wspomniałem, testowy egzemplarz Laguny był przedliftingowy – jedną ze zmian było usunięcie tego nieszczęsnego pokrętła głośności). Na szczęście mamy pilot za kierownicą, który jest o niebo użyteczniejszy niż choćby rozwiązanie z rolkami na kierownicy w Skodach.

Po nitce do kłębka

Skoro jesteśmy już przy multimediach, zostaniemy przy nich jeszcze chwilkę. Testowa Laguna wyposażona była również w nawigację Tomtom, z funkcją traffic. Na bieżąco pobierała ona informacje o korkach i jeśli akceptowaliśmy jej wybór, prowadziła nas drogami o mniejszych zatorach. Niesłusznie nieufny na początku, skorzystałem z niej później. To naprawdę działa – i to świetnie. Spodziewany korek zostawiłem jadąc bocznymi drogami. Wyjechałem w miejscu, gdzie mogłem podziwiać jego długość we wstecznym lusterku. Same prowadzenie bez takich informacji jest takie… passe…

Bogatszy o zaoszczędzone minuty, kontynuuję wywód na temat wnętrza tego karawana. Wykorzystałem mniej więcej połowę jego możliwości – jechałem nim w komplecie, czyli na pokładzie siedziało pięć osób. Konfiguracja trzy osoby dorosłe z tyłu nie jest opcją najwygodniejszą, ale jeśli ci dorośli są trochę mniej rośli, można mówić o całkiem niezłym komforcie. Miejsca na nogi jest sporo – tak samo jak nad głową. Pojemność wykorzystałem w połowie, ponieważ nie skorzystałem z przestrzeni jaką oferuje nam bagażnik. To prawie 510l, które dzięki regularnym kształtom ścianek, można z łatwością zapełnić.

Równik

Pomówmy o materiałach. Z reguły do testów użyczane są samochody o niewielkich przebiegach. Laguna miała jednak już prawie 55 000 km w rękach dziennikarzy za sobą. Nie jest to dystans ogromny, ale równik został objechany z pewną nawiązką. Zastrzeżenia? Tylko co do materiału na kole kierownicy. W miejscu gdzie trzymamy lewą rękę był już trochę wytarty. Na pozostałych elementach nie było widać śladów zużycia. Małe uwagi można mieć też do spasowania plastików w górnych rejonach konsoli środkowej – nieprzyjemnie skrzypią gdy je naciskamy. Na szczęście nikt normalny nie maca ciągle tych miejsc.

1000 km razem

Większość już obgadana, pomówmy o jeździe. Laguną zrobiłem 1000 km, więc mogę co nieco o niej powiedzieć. Fakt, większość poza miastem, ale i po nim kręciłem się tym sporym Renault. Zacznijmy więc od tego, czego było mniej. Miejska dżungla nie jest naturalnym środowiskiem dla kombi, ale byłbym naprawdę czepialski, jeśli szukałbym tutaj jakichś większych wad. Rozmiar jaki jest każdy widzi, więc cudów nie ma co się spodziewać. Miejsca parkingowe muszą być trochę hojniejsze, a promień skrętu jest większy niż w Nissanie Micra. Za to na pozamiejskich drogach Laguna czuje się wyśmienicie. My w niej również. Fotele są komfortowe, zawieszenie zestrojone odrobinę sztywniej, a hałas niewielki. Do tego wspomniane już wcześniej świetne nagłośnienie Bose. Długie trasy to przyjemność.

Co z silnikiem. Testowy egzemplarz był wyposażony w 2-litrowego diesla o mocy 150KM. To naprawdę optymalny motor. Rzadko kiedy go słychać (opisane już świetne wyciszenie kabiny), a jeśli już, to naprawdę nie daje się we znaki. Spory moment obrotowy wynoszący 340Nm z powodzeniem wystarcza do sprawnego wyprzedzania w trasie. Nie można zapomnieć również o całkiem niezłej ekonomice. Trasa z trzema osobami w środku to przyzwoity wynik na poziomie 6.5l/100km. W mieście za to, Laguna zadowala się 8l oleju na każde 100km. Powody do narzekania? Chyba nie mam.

Podsumujmy…

Kiedyś nie do końca byłem przekonany do wersji kombi auta, którego liftback za grosz mi się nie podoba, a coupe tylko patrząc od tyłu lub z profilu. Teraz jednak mogę potwierdzić, że nazwę Renault Laguna Grandtour można spokojnie streścić do Renault Laguna GT. Ten Francuz to naprawdę świetne auto do pokonywania długich dystansów. Włączasz świetnego tomtoma, który liczy najszybszą trasę z uwzględnieniem korków, podkręcasz głośność ulubionego kawałka na nagłośnieniu Bose, a Twoje plecy opierają się o wygodne siedzenia. Zdecydowana większość niepotrzebnego hałasu zostaje na zewnątrz. Na liczniku tylko zmieniają się cyfry, a Ty zrelaksowany po prostu jedziesz.

Byłem w białostockim salonie z paroma pytaniami odnośnie mojego egzemplarza i ucięliśmy sobie ze sprzedawcą miłą pogawędkę na temat rodziny Laguny. Zdradził mi, że wersja Coupe jest jeszcze lepsza w trasie – szczególnie ze 180-konnym dieslem. Cóż, jest tylko jeden sposób, żeby to potwierdzić. Muszę dostać do niej kluczyki. Tymczasem – Renault Laguna Grandtour – approved.

Coś mi się spodobało:
+ dynamika, elastyczność oraz niskie zużycie paliwa silnika
+ świetne nagłośnienie Bose
+ niski poziom hałasu wewnątrz
+ przestronność wnętrza
+ wbudowana nawigacja tomtom
+ możliwość podniesienia mocy silnika w ASO (spalanie ponoć spada)

Coś mi jednak nie przypadło do gustu:
– w wersji Bose nie ma w standardzie podgrzewanych siedzeń
– miejscami słabe spasowanie elementów wewnątrz
– tylko jeden uchwyt na napoje z przodu

Dane techniczne:
Napęd
Rodzaj silnika: diesel
Pojemność: 1995cm3
Typ napędu: przedni
Moc maksymalna: 150KM (przy 4000 obr/min)
Maks. moment obr.: 340Nm (przy 2000 obr/min)
Skrzynia biegów: 6-biegowa, manualna
Nadwozie
Długość / Szerokość / Wysokość: 4803/1811/1445
Pojemność bagażnika w litrach: 508-1593
Masa własna: 1509kg
Ładowność: 516kg
Rozstaw osi: 2756mm
Dane eksploatacyjne producenta (test)
Przyspieszenia od 0 do 100 km/h: 10 s
Prędkość maksymalna: 210 km/h
Zużycie paliwa – trasa: 4l/100km (6,5l/100km)
Zużycie paliwa – miasto: 6,3l/100km (8l/100km)
Zużycie paliwa – cykl mieszany 4,8l/100km (7,3l/100km)
Pojemność zbiornika paliwa: 66 litrów
Emisja CO2 [g/km]: 126
Cena Bose Edition – 115 200 zł
Cena podstawowego egzemplarza 1.5dCi 110 – 90 000 zł